Zabrałem rękę dziewczyny ze swojej bluzki i zaplątałem w swoje palce, przybliżając ją tym samym do siebie.
- Obiecuje - szepnąłem jej do ucha - To co, idziemy do mnie, zanim zbierze się widowisko? - uśmiechnąłem się lekko. Dziewczyna kiwnęła głową, zgadzając się i ruszyliśmy przed siebie. Po chwili, wszedłem do pokoju wzdychając ciężko.
- No tak, tylko te drzwi - spojrzałem na wyrwane zawiasy. Potwór, to nie był człowiek tylko potwór...
- Załatwi się - zachichotała dziewczyna, rozsiadając się przy tym na kanapie. Podniosłem drzwi i stawiłem je w przejściu, żeby jako tako zasłaniały wnętrze pokoju. Przeszedłem przez pomieszczenie, a mój wzrok powędrował na rozbite szkło w wykładzinie. Wypadało by to posprzątać. Wziąłem z kuchni szufelkę i zacząłem zmiatać. Spojrzałem na Sakurę, która patrzyła się właśnie na krajobrazy za oknem. Tak pochłonęło mnie patrzenie w jej stronę, że nie zauważyłem ostrzejszego kawałku i rozciąłem sobie palec. Syknąłem pod nosem i zlizałem krew. Poczułem ten specyficzny, metaliczny smak.Wyrzuciłem stłuczone szkło i położyłem się obok Sakury, przymykając oczy. Obok mnie, zaraz położył się czarny kocur i zaczął głośno mruczeć.
- Może zbuduje mu budę? Jeszcze chwila, a wejdzie mi na głowę - mruknąłem, wyjmując z buzi czarny, krótki włos, który nie wiadomo kiedy się tam znalazł.
- I od razu ogolimy na łyso i wykastrujemy - warknąłem, a kot jakby przeczuwając co się święci prychnął i zszedł z kanapy.
< Sakura? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz