Najpierw do moich uszu dobiegły słowa chłopaka, potem dopiero jego oddech, muskający skórę na mojej szyi. Z początku nie myślałam, że pyta na prawdę, po tym żarcie przed chwilą nie rozróżniałam prawdy, od żartu. Wplotłam palce w jego włosy i pociągnęłam za nie delikatnie, by ujrzeć jego twarz.
- Odpowiesz czy mam zacząć łaskotać? - zapytał z lekkim uśmiechem, znowu unikając mojego wzroku.
To był sygnał, który dawał mi zawsze gdy mówił prawdę. Dlatego gdy stał nad klifem wiedziałam, że kłamię. Dlatego teraz wiem, że pyta na prawdę. Moje serce przyśpieszyło rytm, chcąc wyskoczyć z mojej piersi. Wiedziałam czego chciałam, wiedziałam co do niego czuję ale kto wie czy się uda? Ja wiem, musi się udać. Podniosłam się do siadu, czym zmusiłam Jeffa, by posadził mnie na kolanach. Chwyciłam go delikatnie za podbródek, zmuszając do tego by na mnie spojrzał. Tyle uczuć, tyle myśli, skłaniało mnie do jednej odpowiedzi.
- J-ja... - jęknęłam nie mogąc się wysłowić.
Sama nie wiedziałam, czemu wypowiedź mi się urwała. Może to stres, może zbytnie emocje? Nie wiem. Sakura skup się i przełam, powiedź mu prawdę, powiedź to co powinnaś. Wzięłam mocny wdech, a przy wydechu, słowa same wybiegły z moich ust:
- Zgadzam się.
Ten popatrzył na mnie, jakby nie rozumiał o co chodzi. Nie zważając na nic, zarzuciłam mu ręce na szyje i zamknęłam w uścisku, rozkoszując się jego ciepłem.
- Zgadzam się... - powtórzyłam cicho, by zapewnić go o mojej pewności - więc łaskocz ile chcesz - dokończyłam ze śmiechem, by lekko rozluźnić atmosferę.
<Jeff?*^*>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz