Muszę przyznać, gdy Sakura się wahała, naprawdę byłem zestresowany. Bałem się, że wszystko zepsułem, że nie odwzajemni mojego uczucia i odejdzie. Jednak gdy usłyszałem te dwa słowa, mój świat obrócił się o 360 stopni. Przytuliłem mocno, siedzącą na moich kolanach dziewczynę. Tak bardzo mi na niej zależało, tak bardzo bałem się, że ją stracę... Ze zdziwieniem stwierdziłem, że coś mokrego spływa mi po policzkach. Otworzyłem szerzej oczy. Łzy? Kiedy ostatnio czułem ten słony smak? Nie pamiętam sam... Teraz jednak, nie mogłem zahamować łez spływających po moich policzkach. Łez szczęścia. Śmieszne uczucie, trzymać w objęciach cały swój świat. Czułem, jak wszystkie złe chwile spływają ze mnie razem ze łzami. Właśnie tego brakowało mi przez te wszystkie lata. To dla tego, nigdy nie mogłem zaznać szczęścia, cały czas męczyły mnie wizje z przeszłości. Teraz czułem się prawdziwie szczęśliwy. Nie mogłem okazać słowami jak bardzo byłem wdzięczny dziewczynie, za to, co dla mnie zrobiła. Mimo, że ja cały czas tylko utrudniałem jej życie, to ona ciągle przy mnie była. Mimo, że tyle rzeczy zrobiłem źle, to ona zawsze znajdowała w tym dobrą stronę. Złapałem ją delikatnie za głowę i przyłożyłem swoje czoło do jej. Mimo, że moa duma krzyczała, żebym odwrócił głowę, starł łzy o odsunął się natychmiast, to ignorowałem ją. Ten jeden, jedyny raz, chciałem pozwolić sobie na tą chwilę słabości. Spojrzałem Sakurze głęboko w oczy. Ciekawe czy czuła to co ja... A może to sen? rzeczywistość nie jest tak piękna... Jednak, nawet jeśli to sen, to chce w nim pozostać jak najdłużej.
- Nie chcę cie stracić - szepnąłem, muskając lekko jej usta swoimi.
< Sakura? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz