niedziela, 24 kwietnia 2016

Od Sakury Cd Jeff

Popatrzyłam na chłopaka i uśmiechnęłam się delikatnie. To miejsce na prawdę zapierało dech w piersi. Ten spokój zwierząt, przypominał mi dawne czasu, gdy Ziemia była jeszcze bezpieczna i pełna śmiechu ludzi na ulicach. Zajęłam miejsce obok Jeffa i spojrzałam w dal. W tamtej chwili przypomniało mi się pytanie chłopaka.
- Czy mi się podoba? - powtórzyłam pytanie.
Oparłam się o tors ukochanego i chwyciłam go delikatnie za rękę, splatając nasze palce.
- To miejsce jest przepiękne - szepnęłam.
Poczułam jak Jeff mnie obejmuje i mocniej przytula. Tutaj było tak inaczej, niż u nas w mieście. Panowała tutaj taka harmonia, mimo tak wielu gatunków, przeróżnych mutantów. A w Brooklynie? Ludzie mimo swojego podobieństwa i tak myśleli tylko o wylewie krwi, podbiciu kolejnych terenów. Zwierzęta były bardziej ludzkie, od przedstawicieli ludzkiego gatunku, to prawie niemożliwe. Kto by pomyślał, że przez parę lat świat zmieni się nie do poznania i, że to właśnie ludzie będą musieli walczyć o przetrwanie. Cichy świergot ptaków przypominał wiosnę, mimo tego, że panowała jesień. Kwiaty na drzewie dopełniały cały krajobraz, dając poczucie wolności i spokoju. Wsłuchiwałam się w spokojny oddech Jeffa, w jego bicie serca, które biło dla mnie... Kto by pomyślał, że odnajdę tutaj takie szczęście, mimo tych wszystkich przeszkód, wszystkich trudności jaki zgotował mi a raczej nam los. Odnalazłam coś, czego niektórzy nie mogą znaleźć przez całe życie - prawdziwą miłość. Zrozumienie drugiej osoby i bezpieczeństwo, o które ciężko w tym świecie. Oparłam głowę o podbródek Jeffa, po czym zamknęłam oczy, łącząc wszystkie dźwięki, panujące dookoła. Gdy nagle usłyszałam coś niepokojącego, wycie... Ogary? Czyżby?O tej porze to niemożliwe. Jednak kolejny taki odgłos, sprawił, że się przestraszyłam.
- Jeff...
- Słyszę - szepnął mi do ucha.
Sama nie wiedziałam, co mam robić. Czy powinniśmy uciekać i modlić się by nas nie dopadły, czy po prostu zostać w miejscu i przyglądać się ich polowaniu.
- Ja sama nie wiem.. - powiedziałam ale Jeff zakrył mi usta ręką.
- Wszystko będzie dobrze... Przeczekamy to... Tylko spokojnie...
W tamtym momencie ujrzałam wielkie zwierzę po drugiej stronie polany, uważnie obserwujące wielkiego wielobandera po lewej stronie. Złapałam za pistolet i gdy już miałam go przeładować Jeff powstrzymał mnie, mocniejszym przytuleniem.
- Ciii, nie mogą nas usłyszeć, broń to ostateczność - szepnął.
Pokiwałam głową, na znak, że rozumiem i zamknęłam oczy, wtulając się bardziej w chłopaka. Czekałam po prostu na to co się stanie.
<Jeff?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz