Zerknęłam na siwego mężczyznę, biorąc kolejną łyżkę zupy do buzi. To co działo się dookoła, jakoś nie za bardzo mnie obchodziło, gdyż byłam zajęta trawieniem jego słów. Wtedy przeniosłam wzrok na Zera, który akurat trzymał się za głowę. Przełknęłam to co miałam w ustach, po czym odstawiłam pusty kawałek, trochę dalej.
- Co to miało znaczyć? -zapytałam cicho.
- Na pewno nie kłamał - powiedział staruszek.
Zero zerknął na mnie spomiędzy palców, jakby chciał mi coś powiedzieć. Już ja znałam ten wzrok za dobrze, on znowu myśli, że ja nie pójdę z nim tam, to się grubo myli. Pochyliłam się do tyłu, opierając plecy na krześle.
- Idę z tobą - stwierdziłam.
- Kim, wiesz co o tym sądzę - odpowiedział cicho, łapiąc mnie za rękę.
Mój wzrok znowu spoczął na starszym mężczyznie, który właśnie wtedy, dotykał mojego ramienia, z dość dziwnym wyrazem twarzy. Po chwili usiadł jednak wyprostowany i popatrzył na Zera.
- Siłę w rękach to dziewczę ma - szepną - i zwycięstwo pewnie da...
- Popieram! - odparłam szybko - chociaż jeszcze wierzy w moją nadprzyrodzoną siłę - zaśmiałam się.
- Sam nie wiem... - jęknął Zero.
Chwyciłam go mocniej za rękę, uśmiechając się przy tym wesoło. Ten popatrzył na mnie błagalnie, jakby prosił bym tego nie robiła, lecz ja wiedziałam czego chcę. Musiałam z nim jechać, musiałam wiedzieć ze wszystko jest dobrze. Ten westchnął cicho, by po chwili wrócić do spożywania mlecznej zupy. Rozejrzałam się wtedy bardziej po sali, było tam wiele różnorodnych osób. Od młodzieży, po dzieci, dorosłych i tych zupełnie starszych. Czyli tyle lat minęło od tej katastrofy? Już parę pokoleń zdążyło zamieszkać te tereny. Gdy ukochany przeze mnie brunet, zakończył jedzenie, znowu na mnie spojrzał, wtedy nie wytrzymałam. Wstałam i popatrzyłam na niego.
- Ty we mnie wątpisz - powiedziałam - no nie spodziewałam się! Widzisz te mięśnie? To sama siła, nie skóra i kości, nie, nie, nie. Jeszcze byś się zdziwił co te muły potrafią.
- Przegięłaś - odparł ze śmiechem, wstając.
Usłyszałam głośny pisk, ktoś ewidentnie dusił się ze śmiechu. Spojrzałam w tamtą stronę, a moim oczom ukazała się ta sama dziewczyna, która zabiła zwiadowcę. Nagle poczułam, że silne ramiona Zera odrywają moje nogi od podłogi.
- Puszczaj mnie!
Ten tylko przyśpieszył kroku i postawił mnie dopiero, po tym jak wyszliśmy z jadalni. Uniemożliwił mi ucieczkę, przygniatając delikatnie do ściany, by już po chwili zapytać:
- Po co ty to robisz?
- Jadę i tyle - jęknęłam.
- Kimi prosiłem cię...
Owinęłam go rękoma, po czym wtuliłam mocno w jego tors.
- Proszę cię... Ja chcę wiedzieć co się dzieję,,, Nie chce siedzieć tak jak wtedy z poparzeńcami... - jęknęłam.
<Zero?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz