czwartek, 14 kwietnia 2016

Od Echo CD James

Podrapałam się po głowie. To ja jestem taka leniwa czy to on zawsze wstaje przede mną? Przeciągnęłam się z głuchym ziewnięciem i posłusznie usiadłam. Dzisiaj nie będę się z nim kłócić, nie mam na to ani siły, ani ochoty. Chłopak podał śniadanie i uśmiechnęłam się do niego biorąc się za jedzenie. Po skończonym posiłku usiadłam gdzieś na parapecie w domu podczas gdy James poszedł zastawić kilka pułapek i zaczęłam grzebać w moim plecaku. Z dna wykopałam gruby zeszyt z kartkami bez linii, którego ja używałam jednocześnie jako album, i jako szkicownik. Znalazłam jeszcze w mniejszej kieszeni plecaka niewielkie pudełko w którym znajdowało się kilka ołówków, kredki w kilku podstawowych kolorach, zestaw farb wraz z pędzelkiem, no i oczywiście nie mogło też tam zabraknąć gumki i temperówki. Rozejrzałam się i spojrzałam za okno. James jeszcze nie wracał. Postanowiłam się więc przejść i uwiecznić na jednym z mych obrazków element tutejszego krajobrazu. Wzięłam zeszyt i ołówek po czym wyszłam z domu.
*******
Przechadzałam się niedaleko domu. Nic specjalnie nie przykuło mojej uwagi. Drzewa, kamienie, trawa, więcej kamieni... Góry. Po prostu zwyczajne góry. Z ręki wypadł mi ołówek którym ciągle się do tej chwili bawiłam przekręcając go w dłoni. Schyliłam się aby go podnieść. Wtedy dopiero zauważyłam na wprost siebie klif. Jestem aż tak ślepa, żeby nie zauważyć klifu z 10 metrów? Widok z niego musiał być niesamowity. Odłożyłam więc zeszyt na ziemię i zaczęłam podchodzić bliżej. Byłam już kilka kroków od krawędzi i miałam zamiar się właśnie zatrzymać. Stawiając jednak kolejny krok poczułam, że ziemia pod moimi stopami się zapada. Krzyknęłam głośno sądząc, że za kilka sekund spotkam się ze śmiercią, jednak spadając poczułam jak ktoś złapał mnie za nadgarstek. Przerażona spojrzałam w górę. Do dziś nie wiem jak on to robi, że zawsze jest tam gdzie trzeba, wtedy kiedy trzeba.
- James? C-co ty tu... - mój głos drżał. Chłopak wciągnął mnie na górę.
- Szedłem właśnie do domu kiedy... - nie dokończył bo cały czas się trzęsąc przytuliłam się do niego. Mój umysł nadal był gdzieś tam na dole, odczuwając wrażenie spadania, bycia kilka sekund od śmierci. Chyba właśnie nabawiłam się lęku wysokości. Gdy w końcu wróciłam na ziemię i zorientowałam się co właśnie zrobiłam zarumieniłam się, jednak ze strachu moje ręce nie pozwalały mi zwolnić uścisku. Chłopak chyba był w podobnym szoku do mnie, tym lepiej, może nie zapadnę się pod ziemię. Echo ty kretynko, co ty najlepszego robisz?!

<James? xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz