Przez chwilę przetrawiałem jej słowa o, które znaczyły ni mniej, ni więcej jak to, że odwzajemniała moje uczucia. Czy w tej chwili mogłem czuć jeszcze większe szczęście? Raczej nie. Dałem się ponieść temu wszystkiemu... atmosferze, która zmieniała się z każdą sekundą, a ja jak jakieś zwierzę poddałem się. Pożądanie zdawało się mieszać z tlenem tylko po to, by obudzić bestię, którą starałem się przy Kimberly kontrolować. Kiedyś coś takiego jak "jednorazowa przygoda" było dla mnie codziennością, jednak teraz myślałem również o tej drugiej osobie. Osobie, na której naprawdę mi zależało. Osobie, której cierpienia bym nie zniósł. Zwłaszcza tego spowodowanego przez chwilową chuć. A jednak nawet moja wola miała swoje granice, już przekroczone. Kim odsunęła się, by zaczerpnąć tchu, zaś ja przeniosłem się z pocałunkami niżej, na jej szyję. Mogę przysiąc, że słyszałem szybkie, głośne bicie serca jasnowłosej. Jej przyspieszony oddech przyjemnie muskał skórę na mojej twarzy, coraz to mocniejszy wraz z upływem czasu. Odważyłem się nawet na zostawienie śladu, jakim była idealnie okrągła, zdobiąca skórę czerwienią malinka. Chciałem dać jej choć odrobinę przyjemności, a jednocześnie sam łaknąłem więcej, jak wygłodniały drapieżnik, który po ciężkim wysiłku nareszcie dopadł swoją ofiarę. Tylko, że ona nie była zdobyczą, nie była jedną z wielu. To nie przelotna znajomość, a... miłość. Musiałem o tym pamiętać, by nie pójść za daleko w swoich poczynaniach. Musnąłem ustami jej bark, by zaraz potem wyszeptać jej trzy, tak ważne słowa, jakimi było...
- Kocham cię, Kimberly- a wypowiedziałem je miękkim, niskim tonem porównywalnym do szeptu. - Proszę... Zostań ze mną na zawsze...
<Kim? Ano... no... Hy hy hy...>
- Kocham cię, Kimberly- a wypowiedziałem je miękkim, niskim tonem porównywalnym do szeptu. - Proszę... Zostań ze mną na zawsze...
<Kim? Ano... no... Hy hy hy...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz