Spojrzałem na Echo, która odwróciła się do mnie plecami. Najwyraźniej usnęła.
- Dobranoc... - powiedziałem cicho i wstałem z ziemi. Trzeba było założyć jakieś pułapki. Rano musimy przecież zjeść coś świeżego. Po dowiązaniu ostatniej liny siadłem ponownie przy ognisku. Co jakiś czas dokładałem patyki, by nie zgasło. Patrzyłem w tańczące pomarańczowe promienie rozmyślając. W głębi serca miałem nadzieję, że niedługo przypomnę sobie wszystko. Ale z drugiej strony się bałem. Obawa polegała na tym, że nie wiedziałem kim byłem.. Może jakimś niebezpiecznym mordercą, którego nikt nie lubi? Może żyłem w samotności, bo zabiłem swoich towarzyszy, a ich ciała będą w tym domku? Wiele pytań zostawało bez odpowiedzi. Wręcz musiałem dotrzeć do tego domu, nawet jeżeli prawda będzie bolesna.
Rano obudził mnie blask promieni słońca. Nawet nie wiedziałem, kiedy usnąłem na zimnej ziemi. Echo już nie spała i zdejmowała z pułapek zwierzynę.
- Dzień dobry, Echo - przywitałem się
- Cześć, James - dziewczyna siadła przy na nowo wznieconym ognisku i zaczęła przygotowywać śniadanie. Ja zebrałem liny, w końcu przecież musimy też w innych miejscach założyć pułapki. Spojrzałem nad las. Góra wydawała się coraz bliżej, ale w rzeczywistości nawet nie jesteśmy w połowie drogi... Szybko zjedliśmy posiłek i ruszyliśmy w dalszą drogę. Oczywiście, pomijając obawę, z takim samym zapałem co ostatnio. Tym razem chciałem przejść więcej trasy, tak by dojść do połowy. Za wszelką cenę chcę się dostać do tego domu. Słońce górowało, ale my nadal się nie poddawaliśmy; góra była coraz bliżej. Czułem, że to na wyciągnięcie ręki, jednak noc zmusiła nas do postoju.
- Jak ja dawno nic nie jadłem! - przerwałem ciszę, którą utrzymywałem z Echo przez całą podróż. Dziewczyna wyglądała na zamyśloną, nie chciałem jej za bardzo przeszkadzać.
<Echo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz