- Dobra, dobra. Miałeś rację Ośle - zaśmiałam się pod nosem. Wieczór minął dość szybko, zjedliśmy kolację, później James zaczął ślęczeć nad książką. Nie mogłam zasnąć. W końcu, rano wychodzę. Tak, teraz odejdę. Przemyślałam to już w połowie drogi. Przyprowadziłam go tu, dostał co chciał, ja już tu więcej nie zabawię. Jakby o tym pomyśleć, mam swoje sprawy. Takie jak... Co ja gadam, jestem sama na tym doszczętnie zniszczonym świecie, nawet własnych spraw mnie mam. Jedyne co robię to chodzę po świecie desperacko próbując nie zginąć. Nie idzie mi to za dobrze, ale jakoś się trzymam. Błądząc po bezkresie postapokaliptycznej pustyni, wmawiając sobie co dnia, że jednak jestem komukolwiek potrzebna. Udając, że gdzieś tam, jest ktoś, kto choć trochę się mną przejmuje. Ktoś, kto martwi się, gdy długo nie wracam do domu. Kto śmieje się ze mną, a nie ze mnie. Taki właśnie, był mój brat. Dawno temu pogodziłam się z tym, że nigdy go już nie zobaczę. Ale więź została, i wyżłobiła głęboką dziurę w mojej duszy, której nikomu dotychczas nie udało się załatać.
*********
Wstałam wcześnie rano. Poruszałam się po domku bezszelestnie, tworząc zapasy na najbliższe dni z tego co tu znalazłam. Wiem, że to kradzież, jednak w tych czasach prawo już nie istnieje, a konsekwencje to tylko nic nie znaczące pojęcie. Wszystko spakowałam do małego plecaka i wyszłam na dwór. Powolnym krokiem ruszyłam przed siebie. Miałam już po kilku krokach ochotę zawrócić, pożegnać się z Jamesem. Dawno temu zapomniane przeze mnie uczucie, jakim darzyłam chłopaka, nie pozwalało mi odejść. Jednak będąc z natury upartą, postawiłam na swoim i wznowiłam marsz. Jednak już po drugim kroku, poczułam, że ktoś złapał mnie za rękę. Odwróciłam się.
<James? Możesz spróbować mnie zatrzymać xd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz