czwartek, 31 marca 2016

Od Jeff'a cd. Sakura

Nie powiem, lekko mnie zamurowało. Objąłem ją delikatnie i podniosłem lekko jej podbródek, tak, by spojrzała mi w oczy.
- Sak, zrobiłem to co zrobiłem, a wszystko to co się stało było z mojej winy i muszę ponieść za to konsekwencje - Przetarłem lekko jej policzek, widząc niewielką ranę - Poza tym, nie powinnaś się martwić o mnie, tylko o siebie. Takie prawa rządzą tym światem. Zabij albo bądź zabity. - po policzkach dziewczyny zaczęły spływać łzy, które przetarłem lekko kciukiem. Hah, nigdy bym nie pomyślał, że dojdzie do takiej sytuacji. Pan wieczny ponury i złośliwy nagle zaczął okazywać serce! Zastopuj Jeff, bo zaraz zamienisz się w jakiegoś przylizanego, grzecznego chłopczyka! Puściłem dziewczynę i odsunąłem się nieznacznie. Chciałem w spokoju zająć się ranami i iść najdalej jak to możliwe, jednak wiedziałem, że daleko nie zajdę. Brak zapasów, sprzętu na pewno szybko dałby o sobie znać.Opatrywanie rany też nie należało do najprzyjemniejszych, ale też nie robiłem z tego nie wiadomo czego. Zachowałem beznamiętny wyraz twarzy i owinąłem udo kawałkiem materiału. Sakura nadal próbowała mi pomóc, trudno było ją cały czas odtrącać, ale chciałem zrobić to sam. Nie mogłem cały czas na niej polegać, przede wszystkim dla tego, że niedługo nasze drogi się rozejdą i nie wiadomo kiedy znów będziemy mieli szanse się spotkać. Gdy już miałem zacząć schodzić z drzewa, usłyszeliśmy wycie psów i nawoływania strażników.
- Szlak by to trafił, znaleźli nas - syknąłem i zacząłem obmyślać w głowie plan ucieczki. Spojrzałem w dół i gdybym w porę się nie uchylił, moja twarz zarobiła by cudną kulką. Czy oni nie mogliby celować czymś przyjemniejszym?! No powiedzmy, że pluszakami, żelkami albo chociaż wacikami. eh...
- Złaź stamtąd, bo inaczej zaczniemy strzelać! - krzyknął jeden z rosłych mężczyzn. A to przed chwilą to co było?! bańki mydlane? Zaśmiałem się sarkastycznie i gdy już miałem coś powiedzieć, zauważyłem, jak jeden z żołnierzy celuje do Sak. Nawet nie wiem kiedy wyjąłem nóż i trafiłem nim prosto między oczami mężczyzny.
- Ładnie to tak od tyłu się skradać? - warknąłem. Wiedziałem, że tylko pogarszam swoją sytuację ale... właściwie i tak nie mogło mnie już spotkać nic gorszego. Byliśmy w potrzasku, z każdej strony uzbrojeni po zęby żołnierze. Dziewczyna chciała użyć swojej mocy, ale delikatnym, acz stanowczym szarpnięciem wybiłem jej ten pomysł z głowy.
- To nie ma sensu - szepnąłem i westchnąłem ciężko. Pora już przestać uciekać. Naszedł mnie pewien pomysł. Oby tylko Sakura się nie odezwała... żeby mieć 100% pewność, przeniosłem jej umysł do "swojego" wymiaru. Odstawiłem kota koło ciała dziewczyny i nakazałem tam pozostać. Wiedział, że tak trzeba. Zeskoczyłem z drzewa i uniosłem ręce do góry na znak, że się poddaje.
- Macie mnie. Tamta dziewczyna mnie znalazła i zmusiła do tego. Taki miała plan od początku, złapać mnie i przekazać wam. I udało jej się to. Możecie być jej za to wdzięczni, bo wykonała kawał dobrej roboty - strażnicy zaczęli szeptać między sobą i kiwać z uznaniem głowami. Czyli mój plan wypalił - nabrali się. Jeden z nich podszedł do mnie i złapał za kark i przycisnął moje ciało do ziemi, na co syknąłem z bólu.
- I na co było tyle uciekać? To przecież oczywiste, że byśmy cie znaleźli. - zaśmiał się i splunął na ziemię. Nie muszę mówić co było dalej, zabrali mnie siłą z powrotem do obozu, wtedy dopiero uwolniłem Sakurę z mojego czaru szepcząc ciche "przepraszam". Nie obawiałem się tego co miało nastąpić, najważniejsze było to, że Sak była bezpieczna...
< Sakura? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz